DZIENNIK Z PODRÓŻY POŚLUBNEJ ... hihihi
10.08 PIĄTEK
Wyjazd z Rzeszowa 18:30
11.08 SOBOTA
godz. 1:20 przekraczamy granicę węgierską i zaczynamy usilnie myśleć o winietkach... dojeżdżamy do Miskolca, gdzie zaczyna się autostrada... bez winietki... stacje benzynowe, które mijaliśmy nie były całodobowe... Kawałek autostrady przejechaliśmy bez tej zakichanej winietki, musieliśmy zjechać do centrum Miskolca ... 3:00 wreszcie mamy winietkę!
I ... zaczyna lać... nawet jest burza... pięknie....
4:00 – 6:50 kimonko na autostradzie
przejechanie Budapesztu ok. 23 km nie zajęło nam dużo.... jakieś 50 minut.... (7:55-8:43)...
Po drodze jadąc tak w ulewie, stwierdzamy, że może się zatrzymać... no i kimamy godzinkę... hihihi
12:28 przekraczamy granicę Chorwacji!!!
Autostrady przepiękne, tunele, do których wjazdy wyglądają jakby zostały stworzone przez naturę, a nie człowieka... no i tak jedziemy, prujemy właściwie.... aż tu nagle policja.... jedzie środkiem drogi 40 km/h no i my za nim, po godzinie za nami tworzy się sznur aut jadących już 35 km/h... ciągle nie wiemy o co chodzi... przed nas podjeżdżają motory ale wszyscy ciągniemy się za policją... i tak od 16:40 do 18:00 .... !!!! Okazało się, że w jednym z tuneli jest remont i ruch jest w zasadzie wahadłowy, więc policja prowadzi kawalkadę aut wolno abyśmy nie stali kilka godzin w korku....Wesoło.... hihihihi
Przyjazd do Orebiča 23:30
Miłym, w zasadzie bardzo miłym akcentem jest wejście na teren posesji, prowadzące przez podświetlony ogród, pod zwisającymi drzewkami oliwkowymi oraz z palmą tuż przed naszym oknem!!!
12.08 NIEDZIELA
Pobudka 12:00, rekonesans – Orebič to piękne małe miasteczko z wąskimi uliczkami oraz górującą nad nim skalistą górą
16:00 – 18:00 plaża - kamienisty skrawek nad wodą, ale za to nad naszymi głowami dumnie prężą się palmy daktylowe, z jeszcze żółtawo-pomarańczowymi owocami....
Wieczorem ok. 21-ej knajpka Caballero i 1-e Karlovačko butelkowe (15,00 Kn)
13.08 PONIEDZIAŁEK
Plaża j/w od 11 do 14, później betonowy taras od 16 do 18.
Okazuje się, że bez podstawowych akcesoriów do wchodzenia do wody nie obejdzie się. W klapkach wejść można ale nie da się pływać. Kupujemy specjalne buciki, których różnymi kolorami i wzorami upstrzone sa przybrzeżne stragany (40,00Kn). Kupujemy również materac (70,00Kn), gdyż dzięki niemu da się ominąć czychające na dnie jeżowce, a przy okazji nieźle się powydurniac.
Obiad rocznicowy -ok. 19-ej Bistro Jadran, pizza i Karlovačko
20:30 koncert kwartetu w Kościele (Beethoven, Bach...)
Spacer i piffko.
14.08 WTOREK - MIESIĘCZNICA
Plaża 11-14, okazuje się, że zakupiony materac świetnie spełnia rolę platformy do pływania, z której z zanurzoną głową w masce z rurką można oglądać dno...Przejrzystość zachwycająca... Widać ryby, w zasadzie rybki...i jeżowce.
Obiad - domowe spagetti z wołowiną z Konstaru w sosie własnym oraz vinem domačim...
Wieczorem - wódeczka weselna po kielonku, później przelana z sokiem do termosu i polewana przy gwiazdach na plaży do kubeczków (2x)... tzn. czynność nalewania do termosu musieliśmy powtórzyć gdyż świetnie się piło....
15.08 ŚRODA
Plaża 11-14, mati nie czuje sie najlepiej... hihihi
17:00 wypływamy na Korčulę (12,00 Kn/os) wodną taksówką....
Zwiedzamy... między innymi ciekawymi, wąskimi, pełnymi prania na sznurach uliczkami docieramy do domu rodzinnego Marko Polo, przynajmniej tak twierdzą Chorwaci... Po krótkiej wędrówce siadamy strudzeni na piffku, a tu okazuje sie, że po 18-ej tylko bary serwuja samo piwo bo w restauracyjkach po tej porze jest podawane jedzenie.... Piwko, tym razem Laško (20,00 Kn)
19:30 powrót...
20:15 market CREO, kupujemy Karlovačko w 1 litrowych, plastikowych butelkach, które po schłodzeniu chętnie spożywamy siedząc do północy na plaży....
16.08 CZWARTEK
Plaża 11-13
15:00 wyjazd do Dubrovnika, na miejscu jesteśmy o 17:15, początek zwiedzania ... 18:30, parking 5,00 Kn/h... Cud, że mamy miejsce 30 min od starówki
Zwiedzanie “perły adriatyku”. Niesamowicie wąskie uliczki, pełno turystów, różnych kolorów oraz wyślizganych kamiennych posadzek i schodów... Jest cudnie.... ale przecież nie można bez jedzonka... hihihi Siadamy więc w jednej z tych wspaniałych uliczek i zamawiamy pyszną pizzę w pizzeri Ferfeto i Točeno Ożujsko (28,00 Kn)
W sumie stare miasto około 2 godzin....
21:00-23:40 powrót do Orebiča
17.08 PIĄTEK
10:30 wyruszamy na najwyższy, pięknie wyglądajacy, choć trochę przerażajacy nagością skał, szczyt półwyspu Pelješac - Sveti Ilija (Św. Eliasz) 961 mnpm... Szczyt 13:45
widoki - nie do opisania ... widać prawie cały półwysep, piękną wodę, wysepki, statki... BOMBA !!!
Tyskie, ktore czekało na swój czas zostało wypite pod szczytem około 14:20
Powrót - 17:15
Wieczorem około 22-ej pożegnanie z Orebičem.... Oczywiście točeno pivo
18.08 SOBOTA
Ostatnie zdjęcia i o 10:30 wyruszamy do Primošten... po drodze oczywiście piękne widoki, krętymi górskim drogami Jadranskiej Magistrali
Na miejscu jesteśmy o 18:36 parking 7,00 Kn/h i szukamy apartmani... 50€/doba, 40€/doba, w końcu na ulicy Brače Ribara 42 za 35€/dobe.... 19:40 rozpoczynamy wyładunek bagaży...
hihihi tu nie ma kuchni, nawet aneksu... ale za to jest SZAFA, w której jest aneks kuchenny... ale jaja....
21:30 wychodzimy na rekonesans ...
Na początek właścicielka, która podczas wstępnych rozmów, twierdziła, że chorwacki i polski świetnie pasują do siebie ustaliła z nami cenę 120,00Kn... Ostatecznie niby to nie rozumiejąc polskiego ustaliła cenę na 128,00Kn... Pięknie zaczął się wieczór... 112,00Kn w plecy.... Ale nic to. Mamrocząc pod nosem idziemy ku wieczornej przygodzie, tłumacząc sobie, że to i tak taniej niż w Orebiču...
Jest pięknie... stare mury widać w oddali, a przed nami, obok nas, za plecami ... Masakryczna ilość turystów.... Zamarliśmy... szukamy miejsca na niedzielne plażowanie... I tu kolejne zaskoczenie... Wszędzie skały lub mikro skrawki żwiru... Nawet na półwyspie hotelowym - świetne miejsca do smażenia ale kąpiel tylko pod prysznicem na plaży, w dodatku za kuny...
Lekko zblazowani nowym miejscem siadamy w knajpce, wcześniej kupując coś przypominajacego chleb na śniadanie, i tu WRESZCIE miłe zaskoczenie: Ożujsko butelkowe w knajpce za ... 12,00 Kn !!!!
Pełni nadziei i optymizmu - przecież nie widzielismy plaż w kierunku południowym idziemy spać....
19.08 NIEDZIELA
11:30 idziemy szukać plaży... Jeeest! Bardzo blisko, dużo miejsca, świetne wejście do wody, bez skał, z widokiem na stare miasto, wyspy oraz na otwarte morze....
Schodzimy o 14:45 coś zjeść... rozkoszujemy się smakiem swieżo zakupionych warzyw i owoców... Oraz Majonezu! - nie wytrzymałem... hihihi
20:45 wychodzimy zakosztować wieczornych klimatów - już zadowoleni i jak zwykle weseli i pełni głupawych pomysłów....
21:23 Caffe Bar Delfin - Ożujsko butelkowe (15,00Kn) stare miasto
Widzimy przygotowania do koncertu jakiejś orkiestry dętej... Standardy jazzowe, swing...
Wypisujemy kartki, zakupione w Dubrovniku...
Godz. 0:10 wracamy, okazało się, że cieknąca lekko woda ze spłuczki przybrała na sile i mamy sporo wody w łazience...
20.08 PONIEDZIAŁEK
10:20 idę do auta po przybory oraz taśme izolacyjną - próba samodzielnej naprawy wycieku.... Niestety nie udana -cieknie dalej. Informujemy właścicielkę aby podczas naszego pobytu na plaży usunęli awarie.
12:00-15:00 smażymy sie....
W drodze do apartmani wysyłamy kartki oraz robimy zakupki.
Awaria została usunięta przy pomocy silikonu co wyczuliśmy naszymi wysmażonymi noskami...
Madziorek komponuje leczo ze świezych warzyw oraz wołowiny w sosie własnym z Konstaru.... Pychota z domačim vinem!
17:30-18:15 siesta....
Dziwnie dzisiaj wieje, jakby na zmianę frontu... Jest ciepło ale idziemy na miasto w długich ciuszkach... Dziwnie wieje ale nie jest najgorzej....
20:08 knajpka przy promenadzie "Galija", Ożujsko (14,00Kn)
21:30 błyska sie...
22:00 grzmoty są coraz bliżej...
22:30 idziemy do domku zbliża się deszcz..
22:42 chyba nie będzie padało, ale skoro już jesteśmy w apartmani pogramy w kości...
1:30 a jednak leje i jest burza...
21.08 WTOREK
9:30 pobudka, nie ma śladu po burzy...
Będziemy śniadać i wybieramy sie do wodospadów KRKA
11:20 wyruszamy
12:15 jesteśmy na miejscu
Bilet wstępu 80,00Kn/os. Ludzi.... masakrycznie dużo, trasę wiodącą na dół można pokonać autobusem lub pieszo - obie możliwości darmowe. Wybieramy tę drugą. Widoki bomba! Dochodzimy do miejsca, z którego prowadzą drewniane mostki w głąb parku. Pod nimi rwące potoki pełne ryb (nie wolno łowić bez zezwolenia), dookoła roślinność - w zasadzie taka jak u nas. Może z wyjątkiem tego, iż bujniejsza... Wędrując tak wśród turystów, tzn drzew i potoków dochodzimy do wodospadu, w którym można się pluskać! Oczywiście mamy ręczniki, stroje oraz buty do wody. Kąpiel pod wodospadem pomiędzy skałami, które widać, pod ciepłą i SŁODKĄ wodą, a których dotknąć się nie da, jest czystą rewelacją!!!
14:20 po wyschnieciu udajemy się śladem zapachów grillowych po hamburgery. Olbrzymie, świeżo usmażone na płycie kotlety (w zasadzie placki z mielonej wołowiny) w wielkiej bułce maźniętej w środku keczupem oraz sosem paprykowym i skrawkiem liścia sałaty. Pychota za 23,00Kn.
15:00 zbieramy się do wyjścia, dajemy jeszcze się skusić na świeżo wysuszone figi - 10,00Kn za plastikowy kubeczek - rewelka!!!
Drogę na górę tym razem pokonujemy autobusem gdyż jesteśmy przemile rozleniwieni...
16:10 docieramy na parking w centrum Šibeniku (6,00Kn/h) i zaczynam zwiedzanie snując się wśród nastowiecznych, wąskich uliczek. Docieramy w okolice Katedry, ciągle mażąc o zimnej kawie. Siadamy w knajpce i z radością zamawiamy “ice coffe”... O cholera “ice coffe” czyli kawa mrożona...słodka z bitą śmietaną i wcale nie zimna. Trzeba to przeżyć za 15,00Kn... Nadrobimy w domu.
17:30 udajemy sie nadmorską promenadą w kierunku parkingu, gdzie cierpliwie wśród innych rejestracji czeka Fiestka.
18:50 upragniona zimna kawa w domku... Ciągle wieje i znowu pojawiły się chmury. Odpoczywamy snując plany na wieczór.
20:30 siadamy na Ożujskim we wczorajszej knajpce, nici z wyjscia na plażę - wieje jak fix.
22:20 zaczyna padać, więc chowamy się do środka knajpki, gdzie przy Disco-Chorwato nadal rozkoszujemy się Ozujskim. Atmosferę uprzyjemnia śpiewajaco-wygłupiająco się kelner oraz Madziorkowa czkawka.... Przeszła chyba po 4 duszeniu...
0:38 śpimy, w nocy trzeba było zamknąć balkon, bo tak trzaskało drzwiami, że nie dało się spać...
22.08 ŚRODA
9:40 pobudka - ciągle wieje i jest sporo chmur, zastanawiamy się co robić. Chcemy jechać do Trogiru po południu albo teraz - może się pogoda wyklaruje...
11:10 jednak idziemy na plażę
13:50 z plaży wyganiają nas krople deszczu...
14:05 jesteśmy w domu po zakupach i oczywiście nie ma śladu po deszczu...
15:05 po obiadku - do przedwczorajszego leczo dołożyliśmy kolorowy makaron i trochę keczupu hihihi niezłe....
17:00 jedziemy do Trogiru, cały czas wieje ale nie ma złowrogich chmur
17:34 jesteśmy na parkingu przy centrum (7,00Kn/h) pełno straganów, kupujemy figi (35,00Kn/kg), rakije kruška 40,00Kn/0,75l, i inne gadgety, zwiedzamy... Siadamy w końcu na upragnionej coli - pepsi coli (15,00Kn).
19:30 opuszczamy Trogir, po drodze kilka fotek.
21:00 pogoda się ustabilizowała więc wyruszamy do marketu po Ożujsko w plastikach i na nocne czuwanie na plażę.
0:20 powrót
0:50 idziemy spać...
23.08 CZWARTEK
9:30 pobudka - powoli, nieuchronnie zbliżamy się do końca sielanki... niebo znowu zachmurzone ale pewnie i tak pójdziemy na plażę
12:00-15:30 plaża, trochę pokropiło ale było bardzo przyjemnie!
Hmmm to dzisiejsze niby słońce dopaliło nas jeszcze bardziej... Hihihi... Niedługo wyruszamy do Konoby (restauracyjka domowa) na owoce morza lub coś tutejszego.
18:00 siadamy w "naszej" knajpce Restoran Galija, popijajac Ożujsko, zamawiamy:
Madziorek: svjeża jadranska riba na żaru, pomfrit, mijesana salate (świeża morska ryba z grilla, frytki, sałatka)
Mati: lignje na żaru, pomfrit, masline (ośmiornice z grilla, frytki, oliwki)
REWELACJA !!! (229,50Kn)
19:30 byliśmy w IT aby looknąć na net ale....tu nie ma polskich znaków na klawiaturze hihihi
20:30 wychodzimy na plażę szukać zwierzaków do sfotografowania z Ożujskim oczywiście
siedząc tak pod niebem, dzisiaj pełnym chmur wprawdzie, dochodzimy znowu do wniosku, że fajnie, że siebie mamy!!!
23:50 wróciliśmy... Coś jest cały czas w powietrzu bo ręczniki powieszone po zejściu z plaży są wilgotne...
24.08 PIĄTEK
9:45 wstajemy, mieliśmy wstać godzinę wcześniej ale jakoś tak wyszło...
10:45 wychodzimy na plażę, w powietrzu unosi sie lekki smutek....
15:00 schodzimy z plaży, dzisiaj Chorwacja żegnała nas pokazem fal, co chwilę podmywając nasz koc, pomimo przesuwania się od morza...
16:00 myślimy o pakowanku czekając na wieczór aby zakończyć pobyt jakąś pyszną pizzą i zimnym Ożujskim
19:15 zakupy zrobione i część bagaży czeka w już w aucie, zaraz wychodzimy w zielony wieczór...
19:40 pizzeria Calypso, piętro z widokiem na morze 2x pizza(frutti di mare mala 35,00Kn, diavolo 45,00Kn) i Ożujsko(14,00Kn)- 108,00Kn. Jak zwykle pychota!!!
Pizza w chorwacji jest wyśmienita! Dodatków nie za dużo ale po 1-e sos pomidorowy ze świeżych pomidorów po 2-ie ciasto!!!! Cienkie, wypieczone - super!
20:45 udajemy sie ... gdzieś
Po drodze robimy kilka fotek z autami, których jest w Chorwacji na potęgę... Renault 4... stare jak świat ale jest ich pełno!!! Gdyby były na targu, pewnie kupilibyśmy przynajmniej jednego... Przemalowany świetnie by wyglądał na polskich drogach....
22:00 po przesympatycznym i jakże urokliwym spędzeniu godzinki czasu na ławeczce nad morzem oświetlonym księżycem powróciliśmy do appartmani...
Udajemy sie na odpoczynek...
22:50 śpimy...
25.08 SOBOTA
5:30 pobudka, prysznic, końcówka pakowania...
7:25 opóźnienie wyjazdu wynika z tego, iż tutaj nie ma rano chleba... Sklepy niby czynne od 6:30 ale kruh dowożą im około 7-ej lub później... ale jaja po drodze do sklepu spotkałem autochtona z osiołkiem – przyjechali na zakupy.... oczywiście jak na złość nie miałem aparatu....
8:10 wyjazd
15:45 granica HR/H
I tym razem lekko się denerwujemy gdyż jedziemy autostradą znowu bez winietki... Ale kupujemy ją na najbliższej stacji...Po drodze zastanawiamy się czy przypadkiem nie zjeść jakiegoś specyjału kuchni węgierskiej nad Balatonem...
No i o godz. 17:00 zjeżdżamy z autostrady do miejscowości Balatonlelle... Naszym oczom ukazuje się olbrzymia kałuża. Oczywiście sprawdzamy jej temperaturę oraz głębokość.... hihihi to jest płytkie na 10-tki metrów w głąb “jeziora” ale za to ciepłe i słodkie...Po krótkim zapoznaniu się z Balatonem udajemy się do restauracji, zapachy cudne... ale nie można płacić kartą.... co za kraj ??No trudno, zjemy gdzieś przy autostradzie, w końcu węgierska kuchnia nie jest tylko nad Balatonem...
Po kilku nieudanych podejściach – nie można płacić kartą.... dajemy za wygraną... zjemy nasze kanapeczki !!!
22:30 granica H/SK
26.08 NIEDZIELA
1:50 granica SK/PL
3:30 Rzeszów
..........................................................................................................................
KILKA DANYCH STATYSTYCZNYCH:
Przejechaliśmy 3327 km z czego ok. 650 km po samej Dalmacji.
Spaliliśmy 170 litrów ON.
Średnie spalanie Fiestki to 4,72 l / 100 km.